Wojna Dwóch Róż Na Kwasie, raport z sesji 1-5
Jakiś
czas temu do trójki poszukiwaczy przygód - Newtwheesa Hunterstreeka, Garretha
Leadbelly’ego i Żęąnbulla trafił pewien jegomość imieniem Avery Walsh i
wynajął ich w celu znalezienia jego matki. Okazało się, że jest to bękart
samego króla. Po przeprowadzonym śledztwie grupa śmiałków wpadła na pewien
trop, który skierował ich do kanałów rozciągających się pod Londynem, które
mieszały się ze starożytnymi, tajemniczymi katakumbami stworzonymi przez
imperium zwane Rzymem. Niedługo zajęło im znalezienie kobiety, którą podejrzewali
o bycie matką Avery’ego. Jednak ku zdziwieniu wszystkich zostali zaatakowani
przez nią i przez jej wojowników – skośnookich, żółtoskórych ludzi. Przewaga
liczebna była zbyt duża i bohaterowie musieli się poddać. Wojownicy natychmiast
zaszlachtowali królewskiego bękarta. Pozostali jednak zdołali przekonać
kobietę, że mogą jej się przydać i zaoferowali swoje usługi w zamian za darowanie
życia. Mieli jej pomóc w eksplorowaniu katakumb, by spłacić swój dług. Jednak
niedługo potem zdołali zyskać posiłki straży miejskiej, która zeszła do kanałów
zaniepokojona hałasami, które się z nich wydobywały. Drużyna kobiety jak i ona
sama została pokonana. Wtedy do bohaterów dołączyła dwójka mężczyzn, którzy
zostali porwani przez bandę kobiety. Zdołali jednak uciec i błąkali się po
kanałach gdy usłyszeli hałasy potyczki. Przedstawili się jako Silf i Janusz. Po wymianie angielskich
uprzejmości wszyscy postanowili trzymać
się razem, przynajmniej przez jakiś czas. Przy kobiecie znaleziono tajemniczą księgę o tytule „Lwi
majstersztyk i Korona”, która między innymi opisywała mroczny rytuał
wskrzeszenia do którego, między innymi, potrzebna była błękitna krew.
Bohaterowie
postanowili z pomocą straży miejskiej eksplorować dalej katakumby pod Londynem.
Jednak gdy przyszli do siedziby straży okazało się, że ekspedycja wyruszy
dopiero za tydzień. Mając sporo czasu postanowili więc znaleźć kartografa który
sprzedałby im mapy podziemi. Po zasięgnięciu języka udali się do siedziby
Woltera Rubina, ponoć najlepszego kartografa w okolicy. W momencie gdy byli pod
jego drzwiami Żęąnbull zauważył, że w środku jest trzech kapłanów rozmawiających
z Wolterem. Rozmowa była nerwowa, duchowni ewidentnie chcieli czegoś dowiedzieć
się od kartografa. Gdy kapłani wyszli bohaterowie kupili u niego mapę podziemi.
Wolter wyjawił im także, że podróżuje po równoległych światach i kapłani
chcieli dowiedzieć się od niego gdzie jest niedawno odkryte przez niego
przejście. Zapowiedział się, że za niedługo będzie musiał uciekać.
Poszukiwacze nie mając nic innego do roboty
udali się do karczmy. Newtwhees w swoim wynajętym pokoju na piętrze studiował
tajemniczą księgę znalezioną przy kobiecie w kanałach, w której opisane były
różne mroczne rytuały oraz paranormalne zjawiska, które mogą pojawić się w
Londynie. Nie było to łatwe zadanie, mag w trakcie czytania dostawał licznych
krwotoków z nosa oraz z uszu. Było pewne, że księga jest przeklęta, ale jego wrodzona ciekawość i żądza zgłębiania
wszelkich tajemnic była silniejsza. Pozostali natomiast siedzieli na dole
racząc się piwem. Po kilku dniach, gdy wszyscy byli na dole i jedli kolację
ktoś z nich zauważył, że dziwne dziecko o zielonych włosach próbuje okraść Żęąnbulla.
Udało się go złapać i z pomocą dwóch strażników odprowadzić do siedziby straży.
Ze strażnikami poszli jednak tylko Żęąnbull i Newtwhees, pozostali zostali w
karczmie. Okazało się, iż jakiś dewiant od pewnego czasu porywa dzieci, farbuje
je na zielono i wykorzystuje na różne plugawe sposoby, a później morduje. Za
ujęcie go przewidziana była nagroda wysokości 300 sztuk złota na głowę. Gdy
wracali do karczmy, mijając dom Woltera zauważyli go wychodzącego w pełnym
podróżniczym rynsztunku. Zaproponował bohaterom przyłączenie się do miesięcznej
ekspedycji do równoległego świata. Bardzo się jednak spieszył, więc zażądał
odpowiedzi natychmiast. Żęąnbull i Newtwhees wymienili tylko szybkie spojrzenia
i pokiwali głowami. Rubin zaprowadził ich do jednego ze zrujnowanych
londyńskich domów w którym była klapa prowadząca do katakumb. Pojawił się
jednak pewien problem. Na klapie siedział lew, który uciekł niedawno z
pobliskiego cyrku. Po krótkiej potyczce i przysmażeniu wąsów wielkiemu kotu,
ten uciekł w popłochu. Dwójkę bohaterów zainteresował obraz dziewczynki z lwem
wiszący na ścianie, który dopiero teraz zauważyli. Po dogłębnym jego zbadaniu
najprawdopodobniej był to jednak zwykły obraz. Chwilę potem usłyszeli cichy
śmiech dziecka piętro wyżej. Mag posłał tam swoją czarną sowę o imieniu Beng.
Po kilku sekundach oczy Newtwheesa stały się białe. Widział oczami Benga, że
piętro wyżej jest szafa w której coś się rusza. Przywołał sowę z powrotem.
Postanowili wejść na górę. Gdy jeszcze byli na schodach zobaczyli zielonowłose
dziecko wyskakujące przez okno. Beng dostał polecenie od swojego pana, żeby
śledził owo dziecko. Wszyscy wybiegli z domu i ruszyli w pościg. Sowa
zauważyła, że oprócz dziecka ucieka również dorosła postać pchająca przed sobą
taczkę. Ślady doprowadziły ich do pewnego domu przed którym została
pozostawiona taczka. Była ona pełna cuchnących już szczątków niemowląt i
dzieci. Gdy weszli do środka wywiązała się potyczka. Przewaga liczebna była
jednak znaczna. Najpierw Żęąnbull padł na ziemię nieprzytomny, później Wolter
runął ciężko ranny wydzierając się przeraźliwie. Hunterstreek musiał ratować
się ucieczką. W siąpiącym deszczu znalazł okna w których świeciło się światło.
Właściciel mieszkania na szczęście pozwolił mu się ukryć. Gdy pościg minął
domostwo, uciekinier puścił się biegiem do straży miejskiej. Po chwili wracał z
posiłkami. Opisał też dwójkę zbirów, która go goniła. Gdy doszli jednak na
miejsce nikogo oprócz nieprzytomnego Żęąnbulla i dogorywającego Woltera nie
było. Wojownik po jakimś czasie odzyskał przytomność, kartografa niestety nie
udało się uratować. Bohaterowie wraz z jednym strażnikiem miejskim zanieśli
ciało Woltera Rubina to kostnicy. Następnie wrócili by zbadać miejsce zbrodni.
Piętro wyżej mag swym bystrym okiem odszukał tajną komnatę. To co było w środku
zmroziło krew w żyłach wszystkim obecnym. W oparach wszechogarniającego smrodu
rozkładających się ludzkich szczątków, w kącie ukrytego pokoju spał wielki
jaszczur, a z jego nozdrzy leciał dym. Prawdopodobnie był to smok. Na środku
pokoju stała natomiast dobrze ubrana woskowa figura. Hunterstreek przez ułamek
sekundy w jej martwych oczach zauważył słaby blask życia. Próbował zbliżyć się
do figury lecz stanął na skrzypiącej desce i po chwili poczuł na sobie złowrogi
wzrok gadzich oczu. Udało mu się jednak uciec i zamknąć za sobą drzwi. Wraz ze
strażnikami zgodnie stwierdzili, że potrzebują posiłków, żeby pozbyć się stwora
i dokładnie zbadać pomieszczenie. Było jednak późno, postanowiono przełożyć to
na następny dzień. Dwójka strażników została w tym czasie wysłana śladami
taczki. Znaleźli ją przewróconą kilkaset metrów dalej, lecz po szczątkach
został tylko mały palec i smród rozkładających się ciał.
Nazajutrz
dwójka bohaterów poszła podzielić się smutną wiadomością o śmierci Woltera z
jego żoną. Jednak po tym jak jej o tym powiedzieli, ta w histerii wyrzuciła ich
za drzwi nie chcąc o tym słyszeć. Zrezygnowani udali się więc do straży.
Okazało się, że przez noc zniknęła woskowa figura z ukrytego pokoju. Obraz z
ruin gdzie znajduje się klapa przez którą mieli przejść z Wolterem do innego
świata również zniknęła. Bohaterowie chcieli przesłuchać człowieka odpowiedzialnego
za zabezpieczenie tych miejsc, lecz znaleźli go naćpanego wraz z innymi
strażnikami w kantynie. Czekając, aż wytrzeźwieją rozdzielili się. Hunterstreek
począł studiować tajemniczą księgę. Wyczytał z niej instrukcję dotyczącą badań
koniecznych do przeprowadzenia, by opanować dwa zaklęcia. Pierwsze miało
umożliwiać lewitację, drugie natomiast zabezpieczało martwe ciało przed
przemianą w nieumarłego. Żęąnbull natomiast postanowił po raz kolejny udać się
do żony Rubina. Ta dalej rozhisteryzowana próbowała strzelić do wojownika z
kuszy. Żęąnbull jednak wszedł do mieszkania, potrząsnął ją solidnie i zdołał nieco
uspokoić. Jednak gdy zaczął tłumaczyć jej co się dokładnie stało, rozległo się
pukanie do drzwi. Po chwili do domu weszło trzech kapłanów z zielonowłosym
dzieckiem przy boku. Między nimi, a Żęąnbullem wywiązała się rozmowa.
Powiedział im, że współpracował z Wolterem, lecz jego wypowiedzi wydały się
mnichom nieskładne chcieli więc wziąć go na przesłuchanie do świątyni. Wojownik
powiedział, że uda się tam z nimi, ale razem ze swoim znajomym, który przebywa
w siedzibie straży. Po drodze udali się do kostnicy, by udowodnić kapłanom, że
Wolter rzeczywiście nie żyje. Gdy byli pod strażą Newtwhees zauważył ich przez
okno. Widząc zielonowłose dziecko powiadomił o tym kapitana straży. Gdy spotkał
się z kapłanami chciał ich przesłuchać w sprawie dziecka, lecz świątynia stała
wyżej w hierarchii od straży miejskiej więc kapłani siłą zaprowadzili dwójkę
bohaterów do kościoła. Jeszcze przed wyjściem zauważyli, że jeden ze strażników
daje znaki dziecku pokazując na pewne drzwi. Nikt jednak nie chciał im
powiedzieć co lub kto jest za nimi. Hunterstreek zagroził, że napisał list do
wysoko postawionej osoby w zamku, w którym oskarża kapłanów o konszachty z
mordercą dzieci i przywiązał go do swojej tresowanej sowy. Jeśli wejdą do
świątyni to sowa poleci prosto do królewskiej siedziby. Kapłanów nieco to
skonfundowało lecz nie na tyle, żeby zaniechać chęci przesłuchania bohaterów.
Idąc do świątyni Newtwhees wymamrotał kilka niezrozumiałych słów, powstał krótki
błysk i trzech prowadzących go strażników jęknęło nagle od energii jaka ich ugodziła. Jednak gdy
zobaczył, że osłabiony jeszcze po niedawnej potyczce Żęąnbull momentalnie
został złapany, sam dał się pochwycić. Po tym jak zdołał przekonać mnichów, że
było to niekontrolowane wyładowanie energii spowodowane przez stres, ruszyli
dalej. W świątyni zostali zaprowadzeni do lochu i przesłuchani. Powiedzieli
całą prawdę dotyczącą Woltera, jego zabójstwa oraz tego, że zajmują się sprawą
zielonowłosych dzieci. Hunterstreek został puszczony wolno, jednak Żęąnbullowi
nie zaufali do końca i postanowili przetrzymać do przez dwa dni w lochu, bez
jedzenia i przesłuchać ponownie. Mag jeszcze próbował przekonać kapłanów, żeby
wypuścili ich obu, ale na niewiele się to zdało. Poszedł do siedziby straży,
lecz tam dowiedział się, że śledztwo zostało przejęte przez kapłanów. Sprawdził
jeszcze oczami sowy co kryje się w pokoju do którego nie chcieli ich wpuścić. Była
tam zamknięta dwójka zbirów, która goniła go dzień wcześniej. Czekając na
wyjście kompana z lochów postanowił zająć się badaniami dotyczącymi lewitacji.
Kupił na targu kilka różnego rodzaju ptaków i kilka nietoperzy. Studiował ruchy
ich skrzydeł i robił sekcję, badając wnętrzności. Kupił również wodę gazowaną w
celu zrozumienia natury bąbelków. Po dwóch dniach badań udało mu się sformułować
odpowiednią inkantację, która uwalniała moc magiczną powodującą lewitację.
Przez
te dwa dni Żęąnbull przebywał w lochach. Próbował uciec, ale został złapany
przez strażników i pobity do nieprzytomności. Obudził się kilka godzin później,
nagi i przywiązany do stołu. Dostał kilkadziesiąt batów od nagiej kobiety nim
ponownie stracił przytomność. Gdy się obudził był rozwiązany a przed nim stał starszy
pan. Przedstawił się jako William. Dał mu jeść i stwierdził, że nie pochwala
metod innych kapłanów, ale nie jest na tyle wysoko postawionym duchownym, żeby
móc go wypuścić. W rozmowie z nim Żęąnbull dowiedział się, że świątynni
przejęli śledztwo od straży miejskiej, ponieważ była to zbyt poważna sprawa,
przerastająca kompetencje wszystkich strażników razem wziętych. Kapłani mięli
informację, że Wolter Rubin utrzymywał kontakty z człowiekiem, który stoi za
morderstwami i porwaniami dzieci. Kartograf kupował od niego informację o
lokalizacjach nowo otwartych przejść do równoległych światów. Okazało się, że
morderca właśnie z jednego z takich światów pochodzi. Kapłani szli z
zielonowłosym dzieckiem do Rubina po to, aby ruszyło go sumienie i zgodził się na
współpracę, lecz teraz gdy Wolter nie żyje ślad się urwał. Żęąnbull nie
wiedział czy wierzyć starcowi. Zapytany ponownie o jego związki z Wolterem
powiedział tę samą, prawdziwą wersję, którą mówił wcześniej. Tym razem jednak
starzec zdawał mu się uwierzyć. Zamykając drzwi celi powiedział, że za niedługo
Żęąnbull zostanie wypuszczony i odszedł. Kilka godzin później do celi weszły
trzy nagie kobiety z nożami i zaatakowały wojownika. Szybko pokonały
bezbronnego nieszczęśnika i oddały na niego mocz, a następnie uciekły z celi.
Ledwo żywy więzień ponownie stracił przytomność. Obudziły go wołania strażnika,
który mówił do niego, że jest wolny. Wychodząc z celi spotkał Williama, który
zaproponował mu kąpiel i opatrzenie zaschniętych, piekących ran. Gdy został doprowadzony
do względnego ładu spotkał Newtwheesa, który po dwóch dniach udał się do
świątyni. Po wymienieniu się informacjami udali się do jednego z kapłanów,
który przyszedł z zielonowłosym dzieckiem do domu państwa Rubinów. Hunterstreek,
który nie doznał większej krzywdy od kapłanów zaproponował im pomoc w
śledztwie. Natomiast ogarnięty nienawiścią Żęąnbull nie szczędził kąśliwych
odzywek w kierunku kapłana, ale jednocześnie był ostrożny nie chcąc znowu
trafić do lochu. Kapłan zgodził się na pomoc bohaterów. W zamian za 100 sztuk
złota mieli dowiedzieć się skąd w centrum Londynu wziął się smok oraz czy to w
ogóle jest smok. Bohaterowie przystali na propozycję, chociaż nadal byli
nieufni wobec kapłanów i wietrzyli możliwy spisek między mordercą, a członkami
straży miejskiej i kapłanami.
spisał Bartek
spisał Bartek
Komentarze
Prześlij komentarz