Gra o Tron: Gospoda pod Dzikim Ogniem
BG:
Silvur de Lunaey - młody szlachcic z Dorne. Rozważny i romantyczny.
John Rockriver - buntownik z doliny Arrynów. Twardy i charakterny.
Mango - były nieskalany, obecnie wyzwoleniec. Szybki i zręczny.
Bohaterowie zaczęli dyskutować na temat listu i jaki powinien być
ich następny krok. Odrzucili hipotezę, że ser Swann dopuściłby
się kłamstwa wobec królowej i uznali, że rzeczywiście jest w
posiadaniu miecza. Prawdopodobnym jednak wydało się im, iż może
to być jego kopia, a oryginalny egzemplarz jest gdzieś ukryty. W
tym momencie odezwał się Lothor. Powiedział, że na dworze był
jeszcze jeden gołębiarz, zwany Starym Gruchaczem, który uciekł
gdy przyjechali zbrojni Lannisterów. Być może on posiada jakieś
informacje na temat rodowej pamiątki Lightwingów. Koniecznym było
go odszukać. Lothor poprosił bohaterów aby ci odnaleźli go i
przybyli do niego z powrotem. Według gołębiarza często
przesiadywał w karczmie „Pod Dzikim Ogniem”, niecały dzień
drogi od dworku i tam też postanowiła udać się trójka bohaterów.
Na odchodne John zapytał się Lothora czy nie chciałby dać mu
swojego miecza w zamian za topór. Ten nie zgodził się ale obiecał
Johnowi, że kupi mu miecz jak uda im się zdobyć rodowe ostrze.
Zarówno Silvur jak i John domyślili się, że Lothor nie ma
pięniedzy na takie prezenty, stracił prawie cały dobytek.
Rockriver poirytowany bezustannymi obietnicami Lothora, które nie
miały pokrycia uderzył do trzonkiem topora w brzuch tak, że ten
się przewrócił. Powiedział, że ma dosyć tych bzdurnych
obiecanek i jak mają mu pomóc to niech nie traktuje ich jak
naiwniaków. Następnie odwrócił się na pięcie i razem z
pozostałymi kompanami wsiadł na konia i razem odjechali w kierunku
karczmy.
Przejeżdżając obok wozu przypomniało im się o pobliskiej
norze, którą dzień wcześniej zauważył Mango. Postanowili ją
zbadać. John zapaliwszy lampę wczołgał się do jamy. Była to
ewidentnie nora dzikich psów które zaatakowały wóz. Znalazł tam
pełno kości, psich odchodów oraz dwa poszarpane, na wpół
zjedzone ciała. Odciął mieszki wiszące im u pasów. Gdy już
odwrócił się by wyjść z nory coś wpadło mu do głowy. Zdjął
trupom buty i oto z jednego wypadł złoty smok. Chwilę potem
galopowali już traktem w kierunku celu podróży.
Nie minęły jednak dwie godziny jak coś niepokojącego przykuło
ich uwagę. Oto na rozstaju dróg wbita została włócznia z głową
jakiegoś nieszczęśnika. Kilkadziesiąt metrów dalej widać było
leżące zwłoki kilkunastu ludzi. Bohaterowie podjechali ostrożnie.
Usłyszeli ciche jęczenie, jeden z mężczyzn jeszcze żył i gdy
się zbliżyli począł błagać ich o dobicie. Dowiedzieli się, że
była to grupa rebeliantów rozbita przez „Górę, która jeździ”.
Ranny przestrzegł ich, żeby nie zapuszczali się w kierunku w
którym ów człowiek się udał. Gdy zaczął krztusić się krwią,
Silvur wyciągnął sztylet i skrócił męki mężczyzny. Trójka
znajomych zgodnie uznała, że nie mają żadnego interesu by jechać
drogą w którą udał się tajemniczy człowiek o złowrogim
przydomku, gdyż karczma do której zmierzali była w innym kierunku.
Wsiedli więc na konie i ruszyli dalej.
Po niedługim czasie szybkiej jazdy zrównali się z powozem, którym
kierował pewien dobrze ubrany jegomość. Podróżował on w
towarzystwie dwóch zbrojnych odzianych w barwy Lannisterów.
Przedstawił się jako kupiec Torvik Teardrop. Zajmował się
pozyskiwaniem dla swoich klientów najróżniejszych rzadkich i
cennych rzeczy. Teraz wiózł do Królewskiej Przystani bardzo
ciekawą przesyłkę. Była to wilkorzyca nosząca w sobie pięć
szczeniąt. Dodatkowo w klatce znajdował się kolejny, szósty
szczeniak. Poczciwy, lecz wysoce niedyskretny kupiec zdradził bez
większych namów, że jest to prezent od Króla Roberta dla Eddarda
Starka, do którego król zamierza się udać, by mianować go nowym
królewskim namiestnikiem. Przy okazji dowiedzieli się o śmierci
ówczesnego namiestnika, Jona Arryna. Czas mijał im na przyjemnej
pogawędce, gdy uwagę Johna zwróciło zaniepokojenie jego psa
Baskervilla. Nie minęło kilka sekund gdy podróżujących okrążyła
sfora dzikich psów. Jednak nie stanowiły one większego problemu
dla pięciu uzbrojonych mężczyzn. Po kilku celnych cięciach
mieczami i pchnięciach włócznią zostawili za sobą rozczłonkowane
truchła. Dalsza podróż minęła już spokojnie.
Gdy dotarli do karczmy, Torvik pożegnał się, zaprosił do swojego
sklepu ,,Kapiąca Łza” w Królewskiej Przystani i ruszył dalej.
John i Silvur weszli natomiast do karczmy. Mango został na zewnątrz
i pilnował koni. Oczom dwójki ukazał się typowy karczemny widok.
Bohaterowie zaczęli wypytywać o Gruchacza. Zaczęli od karczmarza,
lecz ten nic nie wiedział. Przy okazji spróbowali bardzo mocnego
trunku, tutejszej specjalności o nazwie Dziki Ogień. Następnie
rozdzielili się. Silvur podszedł do pewnej kobiety stojącej przy
ścianie, a John do pijanej dziewki przy jednym ze stolików.
Kurtyzana, do której podszedł szlachcic okazała się jednak
przebranym mężczyzną, więc ten szybko dołączył do niedawno
poznanego kompana. Pijana dziewczyna wybełkotała, że zdradzi im
pewne informacje gdy ci postawią jej alkohol. W międzyczasie do
karczmy wszedł zniecierpliwiony Mango. Silvur i John zaczęli
namawiać go do wypicia Dzikiego Ognia. Podejrzliwy wojownik
wzbraniał się jednak przed tym podejrzewając jakiś podstęp. –
No dalej, nie masz jaj?! – wykrzyknęła pijana dziewka, a
pozostali kompani wybuchli śmiechem po tej niezamierzenie adekwatnej
zachęcie. Gdy pijaczka dostała to co chciała ku rozczarowaniu
bohaterów dała im w zamian tylko głupi pijacki wierszyk.
„A
z nogawki mego brata, dynda sobie fiut armata. raz na lewo raz na
prawo, tak że wszyscy biją brawo. No i płacą przy tym krocie, nie
w miedziakach ale w złocie. Więc zarabiać na tym począł i na
skarbie wielkim spoczął Górę smoków już zgromadził to i
Lanisterom wadził. Karzeł, Jamie no i lwica myślą jak wydymać
cyca. Ale on ma za nic płotki, wie że Tywin ma błyskotki. Więc go
pyta bez ogródek, sranie złotem? ---Wolę siurek”
Po wyrecytowaniu go poprosiła o kolejny kieliszek. Gdy go nie
dostała chwiejnym krokiem odeszła od stołu. W tym momencie do
karczmy wszedł rycerz w dwoma przybocznymi i usiadł przy jednym ze
stołów. Gdy John zerknął na niego, jego twarz wydała mu się
znajoma, lecz nie potrafił przypomnieć sobie gdzie ją już
widział. Trójka znajomych znowu postanowiła się rozdzielić.
Silvur widząc, że do karczmy przybył ktoś z jego stanu postanowił
przysiąść się do nowoprzybyłego rycerza. John obrał na cel
kilku oprychów siedzących w kącie izby, Mango natomiast udał się
porozmawiać z małym, smutnym chłopcem siedzącym samotnie nad
talerzem owsianki. Rycerz przedstawił się De Lunaeyowi jako ser
Celtigar Nestwood. Pochodził z doliny Arrynów i zmierzał do
Królewskiej Przystani. Miał podejrzenia, że byłego namiestnika
króla, Jona Arryna, zamordowano i chciał przeprowadzić prywatne
śledztwo. Z tego względu, że był tu tylko przejazdem nie słyszał
nic o Gruchaczu. Po kilku chwilach rozmowy jego uwagę przykuł John,
który zmierzał właśnie z kuflami pełnymi piwa w kierunku pięciu
oprychów.
– Kto to jest, znasz go? – zapytał Silvura.
– To John Rockriver, podróżuję z nim od niedawna. – odparł.
Następnie szlachcice zmienili temat, lecz Nestwood co chwila zerkał
na Rockrivera gdy ten dosiadł się do grupy zbrojnych.
Po zdobyciu ich przychylności, dzięki postawieniu im po piwie,
John zaczął wypytywać o Gruchacza. Ci niestety twierdzili, że nic
o nim nie wiedzą. Zapytał więc czy znają kogoś, kto może go
znać. Ci wskazali pogrążonego w rachunkach człowieka siedzącego
po przeciwległej stronie karczmy. Był to tutejszy hodowca agrestu.
Podobno znał tu wielu ludzi. Podczas rozmowy Rockriver dowiedział
się od oprychów również, że ów kupiec jest przez nich okradany.
Część agrestu sprzedają później przy drodze, a z części robią
agrestówkę. John kupił od nich jedną butelkę i szybko schował
za pazuchę, po chwili wstał i skierował się do hodowcy agrestu.
Kilka stołów obok Magno przysiadł się do małego chłopca i
zapytał się dlaczego jest taki smutny. Ten odparł, że jego pan
został napadnięty i niedługo umrze. Niestety nieskalany nic więcej
nie zdołał z niego wydusić. Zrezygnowany podszedł jeszcze do
oberżysty wypytać o dzieciaka, lecz ten również nie wiele
wiedział na jego temat.
W tym czasie John rozpoczął rozmowę z kupcem. Nie był on zbyt
przyjaźnie nastawiony do wojownika i utrzymywał, iż nie zna
żadnego Gruchacza, lecz gdy Rockriver zdradził mu, że wie kto go
okrada, ten zgodził się podać pewne informację na temat
poszukiwanego w zamian za wskazanie złodziei. Podeszli więc do
karczmarza, który za niewielką opłatą zgodził się powiedzieć
kim są i jak się nazywają złodzieje, którzy zdążyli już
ulotnić się z karczmy. Kupiec dotrzymał słowa. Powiedział, że
dzieciak siedzący samotnie nieopodal wie coś na temat Gruchacza.
Wpadłszy na pewien trop cała trójka postanowiła naradzić się na
zewnątrz jak przekonać chłopca do współpracy. Uznali, że Silvur
powinien z nim porozmawiać jako, że jest ze szlacheckiego rodu.
Podeszli do chłopca i charyzmatyczny dornijczyk zdołał przekonać
go do mówienia. Okazało się, że był on giermkiem swego pana,
który rzeczywiście został napadnięty i teraz umiera. Silvur
zaoferował pomoc powołując się na solidarność wśród
rycerstwa. Chłopiec zgodził się by zaprowadzić bohaterów do
swojego pana. W tym czasie zaczął padać ulewny deszcz. Nie zraziło
to jednak trójki kompanów i wyszli z karczmy razem z chłopcem. Gdy
kierowali się do pobliskiej stajni usłyszeli donośny krzyk za
plecami.
– Stój! – był to ser Celtigar Nestwood, który wskazywał
palcem na Johna. – Jesteś poszukiwanym przestępcą z doliny
Arrynów!
W tym momencie John uświadomił sobie kim jest ów rycerz. Jakimś
cudem zdołał jednak przekonać Nestwooda, że to pomyłka i że
nigdy nie był nawet w dolinie Arrynow. Rycerz odstąpił, nie miał
czasu na porachunki bo śpieszył do stolicy.
Po załagodzeniu sytuacji cała czwórka udała się w kierunku pól
agrestu, które rozciągały się nieopodal. W końcu dotarli do
małej chatki. Gdy weszli do środka leżał w niej człowiek z
licznymi ranami, a nad nim stał właściciel agrestowych pól z
którym John rozmawiał niedawno. Gdy został zapytany o to dlaczego
nie powiedział od razu gdzie znaleźć Gruchacza tylko skierował
bohaterów do chłopca, stwierdził, że musiał być ostrożny. Gdy
Silvur powiedział rannemu w jakiej sprawie przychodzą, ten
powiedział coś czego się nie spodziewali. Stali właśnie przed
Lothorem Riversem. Został napadnięty przez człowieka który się
pod niego podszywa i czeka na trójkę bohaterów w pozostałościach
dworu Lightwingów. Powiedział im, że w dworku rzeczywiście była
tylko replika miecza. Oryginał został kilka miesięcy temu
przewieziony do posiadłości Lightwingów w Królewskiej Przystani.
Tam też przebywa ostatni potomek rodu. Wyjawił, że kluczyk do
rękojeści miecza znajduje się w jego zdobionej gołębiej kuszy.
Poprosił bohaterów był ochronili miecz przed Lannisterami i zmarł.
Bohaterowie jeszcze w tej samej godzinie udali sie z powrotem do
posiadłości Lightwingów a raczej tego co z niej zostało. Gdy
przejechali przez bramę dworku , bandyta podający się za Lothora
wyszedł z chatki i czekał na nich oparty o wolierę z gołębiami.
Drużyna w milczeniu zbliżała się w jego kierunku. Pospiesznie
układali w myślach plan, jak to wszystko rozegrać.
Komentarze
Prześlij komentarz